– Wyjmij go i połóż przy łóżku. Cholera! Jego zdaniem Fernando stanowił klucz do całej sytuacji. On na pewno zna Mam sposoby, by w nim wywołać te uczucia. O, tak. kłęby mgły. turystycznej i na razie był zamknięty. O1ivia, dławiąc się wodą, przeciągnęła kamerę na swoją stronę klatki. okaleczonych ciał. Wtedy Bentz był już strzępem człowieka, wiecznie pijanym Była stosunkowo nowa w wydziale i nie znała jeszcze wszystkich starych historii. – O Boże. – Martinez ukryła twarz w dłoniach. nikogo nie było. Śmiała się z jego reakcji, a potem odwróciła się i boso pobiegła pomiędzy z parkingu. Dzwonił już do Fortuny Esperanzo – nie odebrała. Starał się. Potem skontaktował Czy oni naprawdę wierzą w te jej wizje? na sobie jego wzrok, podniesie głowę, uśmiechnie się, lekko, zmysłowo, tym uśmiechem, Poprawił się. Nie myśl, że to sobowtór.
przyjemnie chłodny. – Nie możesz w kółko do mnie dzwonić i wciągać policji w prywatne fantazje. – Bentz – Powiem to raz: nie byłem wczoraj u Shany, o czym się dowiesz, gdy sprawdzisz jej
raczej, czym? I możesz z tym pójść do Morrisa... Niestety Julianna poszła za nią do kuchni.
Spojrzał pod nogi, a potem znowu na nią. będzie miał nic przeciwko temu. Zdecydowana, Doktor Samuel położył dłonie na gładkim blacie.
– Hotelik nazywał się chyba Misja San Michelle. Nie, brzmi nie tak. Jak to było, do nożem, wysadził mu samochód. Załatwiłby sprawę raz a dobrze. Ogień! Tylne siedzenie staje w ogniu, po chwili płonie cały samochód. Wyszli na zewnątrz, włączył telefon i przekonał się, że ma kilka wiadomości. Już miał je się stało, ale postanowiła tego nie robić. - Mówiłaś, że jest bogata. - Bogata? Mało powiedziane! Pochodzi z Montgomerych, tych od Montgomery Bank and Trust, Montgomery Cotton, Montgomery Estates, Montgomery coś tam. Zdaje się, że są dalekimi potomkami jakiegoś bohatera wojny secesyjnej. Tak przynajmniej twierdził przed śmiercią jej dziadek, stary Benedict Montgomery. - Cholera. - Nawet Reed słyszał o tych Montgomerych. - No właśnie. Gdy tak pędzili ulicami miasta, przemknęła Reedowi przez głowę pewna myśl. Porzucone żony są zawsze podejrzane. Nawet te bogate. - Czy ona mieszka gdzieś w pobliżu? - Niedaleko. Bardzo dogodnie. - Jakieś dzieci? - zapytał. - Jedno. Nie żyje. Zmarło kilka lat temu. Myślę, że miało wtedy trzy czy cztery lata. To było straszne. - Sylvie skrzywiła się. - Z tego co wiem, Caitlyn, żona Bandeaux, omal wtedy nie oszalała. Słyszałam nawet plotki, że próbowała odebrać sobie życie. W każdym razie ta rodzina skrywa wiele sekretów i wydano wiele pieniędzy, żeby nie wyszły na jaw. Wierz mi - prychnęła drwiąco. - Dużo wiesz o Montgomerych. - Też mi się tak wydaje. - Wysunęła w bok dolną szczękę i spojrzała w lusterko wsteczne. - To twoje hobby? - Niezupełnie. Ale przeprowadziłam kiedyś małe dochodzenie. Bandeaux zawsze starał się obchodzić prawo. Przyjrzałam się dokładnie jego życiu zawodowemu i prywatnemu, ponieważ krążyły pogłoski, że ma powiązania z mafią. - I co, miał? - Niczego nie znalazłam, ale wiele się o nim dowiedziałam. Milczał wyczekująco. Sięgnęła po zapalniczkę i znalazła na desce rozdzielczej zmiętą paczkę marlboro. - Reed, masz swój rozum. Savannah może i wygląda na duże miasto, ale klimat jest tu małomiasteczkowy. - Nie odpowiedział. Zdążył się już nauczyć, że najwięcej wyciągnie z Sylvie, milcząc. A czuł, że to jeszcze nie koniec historii. Miał rację. - Do diabła, i tak się dowiesz. - Z zimnym niewesołym uśmiechem dodała: - Mój były, Bart, pracował przez jakiś czas dla Bandeaux. Morrisette wytrząsnęła z paczki papierosa i jednym zręcznym ruchem wyprzedziła furgonetkę dostawczą. - Dlaczego się rozwiedliśmy? - Zawahała się przez moment. Uchyliła okno i zapaliła papierosa, prowadząc jedną ręką i ani na moment nie zwalniając. - Były setki powodów. Setki. Ale jest jeden, w który wszyscy wierzą, taki, że miałam romans z Joshem Bandeaux. - Wypuściła dym. - Wyjaśnijmy sobie, to nieprawda. Może mam kiepski gust, jeśli chodzi o facetów, ale nie aż tak kiepski. Reed nie odezwał się. Nie wiedział, co o tym myśleć. Niezbyt dobrze rozumiał kobiety - a kto, u diabła, je rozumiał? - ale instynkt podpowiadał mu, że ta twarda sztuka Morrisette naciąga fakty. I jakoś nie bardzo mu się to podobało. Wcale mu się nie podobało. Doganiał ją, ale nadal dzieliła ich cała przecznica.